Nie cierpię reklamówek
Tych foliowych, szeleszczących woreczków, przydatnych do wszystkiego
i totalnie antyestetycznych. Dostaję dreszczy, gdy w podróży wyciągam bieliznę z takiego „opakowania zastępczego”. No owszem, wygodne, zawsze pod ręką
(w którym domu ich nie ma?), tanie, a w razie potrzeby nieprzemakalne.
Ale jakież odindywidualizowane, zunifikowane, anonimowe, przypadkowe
i …szeleszczące (brr…).
Z potrzeby indywidualności, przytulności i intymności (jakie to właściwe słowo w kontekście bielizny) stworzyłam takie oto urocze drobiazgi.
Subtelny fiolet w delikatne białe kropeczki w mariażu z drobniutkimi kwiatuszkami w tej samej tonacji, trochę koronki i nieco satynki i mamy romantyczny woreczek na kobiecą bieliznę.
Rzecz przedziwna – nie znajdziecie woreczków na bieliznę w popularnych sklepach.
A może to tylko ja nie natknęłam się na nie?
W każdym razie wiem już jak, więc mogę szyć następne.
Wreszcie wrzuciłaś w bloga swoje cudne woreczki! Są śliczne i pasują idealnie do noszenia bielizny. Moje też się szyją, więc niedługo też sie pochwalę :) Ściskam!
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam :)
OdpowiedzUsuń